Trochę czasu czekaliśmy na montaż. ale pogoda nie była nam przychylna.
To nie sztuka wybudować nowy dom. Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę...
czwartek, 19 października 2017
sobota, 7 października 2017
Oto stoję u drzwi...
Szaleństwo drzwiowe zaczęliśmy stosunkowo wcześnie wiedząc, że na ich realizację potrzeba 6 tygodni. Zdecydowaliśmy się na drzwi Erkado model Floks kolor ciemny orzech lecz zmieniając w dniu ostatecznego zamówienia na kolor złoty dąb. I o drzwiach myśleć przestaliśmy do czasu.... kiedy na sierpniowym urlopie zadzwoniono do nas, że już są.
Niestety na ich montaż nie było jeszcze możliwości, gdyż podłogi w domu nie były położone. Firma która nam je zamawiała pozwoliła na magazynowanie ich u siebie. Pewnego dnia jednak (po kilku tygodniach) odbieram telefon:
- "Hallo, przywiozłem drzwi"
Chwila ciszy z mojej strony i szukanie w pamięci informacji o tym, że się umawiałam na dowóz tego dnia drzwi. Nie, nic mi o tym nie wiadomo. W sumie mam postępującą ostatnio sklerozę, ale to bym zapamiętała. Pomyślałam "muszę się dopytać szczegółów, bo może jednak mam sklerozę. Albo facet adresy pomylił"...
- "Ale, że gdzie?"
-"Jestem pod Państwa domem, a nikogo nie ma, a miał ktoś być."
-" Taaak? A kto się umawiał"
-"Andrzej dzwonił"
- "Hymmm, do mnie nie dzwonił"
-"Aaaaa to może do męża"
- " Pewnie tak" byłam już ubawiona do łez
-" To dzwonię do męża, do widzenia"
Ale efekt konsternacji został... Jak się później okazało, tym razem zostało wszystko załatwione poza mną. Drzwi efektownie zaparkowały w salonie, bo chociaż podłogi w pokojach zostały założone, to w holu na poddaszu czekaliśmy na schody i położenie na górnym kawałku paneli.
Po upływie prawie 2 m-cy umówiliśmy się w końcu na montaż. Przyjechał przesympatyczny monter i w przeciągu 8 godzin zamontował 8 sztuk skrzydeł.
Kiedy on działał my przygotowywaliśmy mu front robót, gdyż wszystkie otwory drzwiowe na czas montażu schodów zostały zasłonięte foliami, aby się do pomieszczeń nie kurzyło. Ponad to w niektórych miejscach stały sprzęty, które uniemożliwiały swobodny montaż i należało wszystko poprzesuwać.
Suma sumarum, z dzisiejszego dnia jesteśmy mega zadowoleni. I w końcu zrobiło się tak domowo.
- "Hallo, przywiozłem drzwi"
Chwila ciszy z mojej strony i szukanie w pamięci informacji o tym, że się umawiałam na dowóz tego dnia drzwi. Nie, nic mi o tym nie wiadomo. W sumie mam postępującą ostatnio sklerozę, ale to bym zapamiętała. Pomyślałam "muszę się dopytać szczegółów, bo może jednak mam sklerozę. Albo facet adresy pomylił"...
- "Ale, że gdzie?"
-"Jestem pod Państwa domem, a nikogo nie ma, a miał ktoś być."
-" Taaak? A kto się umawiał"
-"Andrzej dzwonił"
- "Hymmm, do mnie nie dzwonił"
-"Aaaaa to może do męża"
- " Pewnie tak" byłam już ubawiona do łez
-" To dzwonię do męża, do widzenia"
Ale efekt konsternacji został... Jak się później okazało, tym razem zostało wszystko załatwione poza mną. Drzwi efektownie zaparkowały w salonie, bo chociaż podłogi w pokojach zostały założone, to w holu na poddaszu czekaliśmy na schody i położenie na górnym kawałku paneli.
Po upływie prawie 2 m-cy umówiliśmy się w końcu na montaż. Przyjechał przesympatyczny monter i w przeciągu 8 godzin zamontował 8 sztuk skrzydeł.
Kiedy on działał my przygotowywaliśmy mu front robót, gdyż wszystkie otwory drzwiowe na czas montażu schodów zostały zasłonięte foliami, aby się do pomieszczeń nie kurzyło. Ponad to w niektórych miejscach stały sprzęty, które uniemożliwiały swobodny montaż i należało wszystko poprzesuwać.
Suma sumarum, z dzisiejszego dnia jesteśmy mega zadowoleni. I w końcu zrobiło się tak domowo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)