Jak to jest, że kiedy człowiek podejmuje decyzję o budowie domu zaczyna uczyć się różnych dotąd mu nieznanych dziedzin. Zostaje specjalistą od murarki, później dekarzem, hydraulikiem, glazurnikiem. I z każdym nowym wyzwaniem sięga do innych źródeł wiedzy i szkoli się, aby wiedzieć o co chodzi. A kiedy to już zamieszka i niby nie musi już się szkolić.... To staje przed domem i okazuje się, że należałoby co nieco posadzić. Wszak nie mieszka na pustyni.
To nic, że do tej pory rozpoznawaliśmy tylko kilka drzew, o których pisano w podręcznikach szkolnych dawno temu. A z roślin znaliśmy te, które rodzice skrupulatnie co roku sadzili w przydomowych ogródkach i znosili do domowej lodówki. Nie oszukujmy się, warzywniaka zakładać nie mamy zamiaru, a jak na razie wystarczy nam kilka, no może kilkanaście.... albo kilkadziesiąt .... ozdobnych roślin...
Czy ja już wspominałam, że uwielbiam zakupy w pobliskich szkółkach roślin, do których mamy rzut beretem ....