***
16 kwietnia! przyszła ekipa, aby rozpocząć kładzenie nam kostki na podjeździe i tarasie. Kostka została zamówiona od razu pierwszego dnia i wedle kalkulacji miała przyjechać max za 2 dni. W tym czasie przyjechał, piasek i cały został rozsypany po terenie ...
I to było na tyle... Kostka w umówiony dzień nie przyjechała, ani za tydzień ani za 2. Po miesiącu czekania wyszła sprawa, że jest problem z jej zamówieniem z powodu zastojów technologicznych w firmie producenta... A później to już w ogóle okazała się trudna do zdobycia gdziekolwiek. Gdyby nie fakt, że w zeszłym roku wykonaliśmy schody wejściowe szukalibyśmy czegokolwiek innego. A tak potrzebowaliśmy identycznej kostki do dokończenia zaczętych prac. Zaczęło się codzienne zmaganie z piaskiem, który był wszędzie. Wnoszony do domu na butach, wszędobylski na podłodze, na psich łapach, futrze, `w samochodach, w sandałach. Kilka razy zakopaliśmy się autem pod wiatą. Roznoszony wiatrem po ogrodzie, znajdowany w kawie na tarasie, na grillu, w basenie. Po 2 miesiącach mięliśmy już dosyć wiecznego zamiatania (nawet 4 razy dziennie) i walki ze znienawidzonym piaskiem.... Zaczęliśmy szukać pomocy. Udało nam się skontaktować ze znajomym znajomego od syna znajomego , który obiecał nam jednak pomóc. I prawie po kolejnym 1,5 miesiąca czekania dostaliśmy informację, że "kostka jest". A na drugi dzień po tym odebraliśmy telefon "właśnie wyjeżdża do Państwa".
To był na prawdę udany dzień, pomimo 36 stopni w cieniu ;) . Chyba jeszcze się tak nie ucieszyliśmy z przywiezionego materiału. Niby to tylko kostka, ale przez ten zastój kostkowy wszystkie prace zaplanowane na ten rok wzięły w łeb. Nie ma to jak "lekki" poślizg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz