To nie sztuka wybudować nowy dom. Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę...

piątek, 15 grudnia 2017

Szykujemy się do odbioru

Po mocnej walce  z czasem i pogoda taras został ukończony obrzeżem i chudziakiem






Od razu zamówiliśmy geodetę, który kilka dni wcześniej wyciągnął dla nas z gminy operat i w dniu dzisiejszym przyjechał na pomiary. To ostatnie prace, które wykonaliśmy w tym roku walcząc z deszczami i wysokim stanem wód.



czwartek, 14 grudnia 2017

Śnieżnie

Grunt to dobry początek dnia na zakończenie robót ziemnych




Na szczęście popadało tylko 2 godz, co nie przeszkodziło ekipie w pracy.



A na zakończenie wjazdu utwardziliśmy go trochę i uzupełniliśmy wybrakowaną i dziurawą drogę przy działce

niedziela, 10 grudnia 2017

Podjazd utwardzony

Po pięciu dniach prac cel został osiągnięty jeszcze chwila i będzie można bez problemu wjechać na posesję





i wejść bez błota na butach do domu.




Ale oczywiście nie ma jak  zakopać się w błocie pod własnym płotem. Dobrze, że sąsiad jechał i nas wyciągnąć bo zostalibyśmy tu do mrozów ;)

niedziela, 3 grudnia 2017

Niczym urlop nad wodą

Nie ma to jak nieprzychylna pogoda. Z nią człowiek nie ma szans.


 Zamówiliśmy obrzeża do kostki i kostkę na schody wejściowe a tu spadł śnieg... Dobrze, że HDS nie utknął gdzieś po drodze z naszym zamówionym towarem. Co by było weselej po dwóch dniach na działce wokół domu mięliśmy piękne bajoro.





wtorek, 28 listopada 2017

Podłączeni

I w końcu nastała ta chwila, że podłączono nas do prądu właściwego. Oczywiście nie obyło się bez  wzywania pogotowia energetycznego gdyż okazało się, że po podłączeniu do skrzynki nie mamy jednej fazy. Na infolinii poinformowano nas, że po zarejestrowaniu zgłoszenia czas oczekiwania na ekipę to 2-5 godzin. O dziwo nie czekaliśmy nawet godziny. Wymienili jakieś dwa walnięte elementy w skrzynce i kablem popłynął prąd.


Dzięki temu mogliśmy w końcu zacząć instalowanie oświetlenia właściwego, chociażby taśmę ledową w salonie



wtorek, 14 listopada 2017

Schody, schody, schody...

Kiedy tylko zaczęliśmy etap wykańczania schodów, zaczęły się dosłowne istne schody... Miało być szybko i bezboleśnie i trwać max miesiąc. Jednak już na początku zaczęło się od problemów. Zamówiona dębina przyjechała do naszego znajomego z 2 tyg opóźnieniem. Następnie trepy trafiły do zaprzyjaźnionego stolarza do bejcowania i lakierowania w momencie gdy ten się lekko pochorował.



I znów poślizg. Był to jednak czas na przygotowanie betonowych schodów do "obróbki", bo jak się okazało należało u góry zbić wylewkę oraz skorygować 4 stopnie o grubość trepów ( stopnic).  Także praca z młotem i tonami kurzu.



Nie mówiąc o tym, że znowu byliśmy czasowo w plecy....  Ale tak to jest, jak człowiek na etapie projektowania, a później na etapie wylewania betonem nie wie jak będzie schody wykańczał. I co najgorsze nikt, go o to nie pyta. To jest nauczka na przyszłość, aby mieć już  plan czy kładziesz na stopnie płytki czy obkładasz je drewnem. A jeśli to drugie musisz już mieć człowieka, który schody będzie robił i zweryfikuje projekt dokładnie. W naszym przypadku to była niepotrzebna praca, której można było uniknąć, gdybyśmy tylko wiedzieli o takich niuansach wcześniej.




Prawie po 1,5 miesiącu cudne stopnice i spocznik w parkiecie zostały zamontowane.




W związku z tym, że nie chcieliśmy podstopnic drewnianych trzeba było i temu jakoś zaradzić. Po wielotygodniowej debacie zdecydowaliśmy się na wykończenie ich białym marmolitem.




Teraz czekamy na poręcz i będzie można pościągać zabezpieczenia

czwartek, 19 października 2017

sobota, 7 października 2017

Oto stoję u drzwi...

Szaleństwo drzwiowe zaczęliśmy stosunkowo wcześnie wiedząc, że na ich realizację potrzeba 6 tygodni. Zdecydowaliśmy się na drzwi Erkado model Floks kolor ciemny orzech  lecz zmieniając w dniu ostatecznego zamówienia na kolor złoty dąb.  I o drzwiach myśleć przestaliśmy do czasu.... kiedy na sierpniowym urlopie zadzwoniono do nas, że już są.


Niestety na ich montaż nie było jeszcze możliwości, gdyż podłogi w domu  nie były położone. Firma która nam je zamawiała pozwoliła na magazynowanie ich u siebie. Pewnego dnia jednak (po kilku tygodniach)  odbieram telefon:
- "Hallo, przywiozłem drzwi"
Chwila ciszy  z mojej strony i szukanie w pamięci informacji  o tym, że się umawiałam na dowóz tego dnia drzwi. Nie, nic mi o tym nie wiadomo. W sumie mam postępującą ostatnio sklerozę, ale to bym zapamiętała. Pomyślałam "muszę się dopytać szczegółów, bo może jednak mam sklerozę. Albo facet adresy pomylił"...
- "Ale, że gdzie?"
-"Jestem pod Państwa domem, a nikogo nie ma, a miał ktoś być."
-" Taaak? A kto się umawiał"
-"Andrzej dzwonił"
- "Hymmm, do mnie nie dzwonił"
-"Aaaaa to może do męża"
- " Pewnie tak"  byłam już ubawiona do łez
-" To dzwonię do męża, do widzenia"
Ale efekt konsternacji został... Jak się później okazało, tym razem zostało wszystko załatwione poza mną.  Drzwi efektownie zaparkowały w salonie, bo chociaż podłogi w pokojach zostały założone, to w holu na poddaszu czekaliśmy na schody i położenie na górnym kawałku paneli.



Po upływie prawie  2 m-cy umówiliśmy się w końcu na montaż. Przyjechał przesympatyczny monter i w przeciągu 8 godzin zamontował 8 sztuk skrzydeł.








Kiedy on działał my przygotowywaliśmy mu front robót, gdyż wszystkie otwory drzwiowe na czas montażu schodów zostały zasłonięte foliami, aby się do pomieszczeń nie kurzyło. Ponad to w niektórych miejscach stały sprzęty, które uniemożliwiały swobodny montaż i należało wszystko poprzesuwać.






Suma sumarum, z dzisiejszego dnia jesteśmy mega zadowoleni. I w końcu zrobiło się tak domowo.